Książka ukazuje się dzięki Ukrainian Book Institute. Tłumaczenie Ryszard Kupidura.
Okładka Lizaveta Dubinchyna
"Niby Unplugged, a przecież jednocześnie i z prądem (elektrycznym), i pod prąd (dykcyjny). W tej książce muzyka ma fakturę i kolor. Przez tę książkę przewija się cały katalog iskier i błysków. W tej książce zjada się Kraków i popija Wielką Żytomierską. Ta książka jest spokojna jak przedwojenne lato i prowokacyjna jak czub kozacki. Nie może was zabraknąć w tej feerii. Dajcie się w nią wrzucić jak żeton w trzewia kijowskiego metra". (Anna Adamowicz, poetka);
Wiersze Wiaczesława Łewyckiego są energiczne i energetyczne. Czasem zawadiackie. A jednocześnie bywa subtelnym lirykiem, jakby trochę z innej epoki. W tej poezji przeszłość spotyka się z przyszłością na miłej pogawędce". (Wojciech Bonowicz, poeta);
"Zabierasz się z Wiaczesławem na spacer. A może na kawę. Siadasz przy stoliku, chodzisz ulicami, podglądasz wiewiórki i jeże. Zwiedzasz. Podsłuchaj, czym brzmią miasta poety: rytmem kroków, odległymi skrzypcami i fragmentami rozmów. W tle mruczy coś groźnego, nie potrafię o tym mówić. Idę za tekstem noga w nogę". (Agata Jabłońska, poetka)