Wrocław, maj 2009 roku. Na brzegu Odry dziecko znajduje coś, czego nigdy nie powinno zobaczyć – fragment ludzkiej skóry. Kilka godzin później policja dokonuje jeszcze bardziej makabrycznego odkrycia. W opuszczonym budynku, niczym trofeum, wiszą obdarte ze skóry zwłoki młodej kobiety.
Nadkomisarz Władek Majchrzak, weteran wydziału zabójstw, wie jedno: to dopiero początek. Morderca nie tylko zabija – on inscenizuje. Każdy detal jest częścią chorego spektaklu. Każda ofiara – komunikatem. Śledczy gonią cień kogoś, kto jest zawsze o krok przed nimi.
Im dalej Majchrzak zagłębia się w sprawę, tym bardziej mrok wciąga go w swoje trzewia. Bo w tym śledztwie nie tylko potwór patrzy mu prosto w oczy. Patrzą też jego własne demony.
„Skóra” to kryminał, który przeszywa na wskroś i nie pozwala o sobie zapomnieć. Gęsty, duszny, przesiąknięty lękiem – nie sposób się od niego oderwać. Nawet jeśli zamkniesz oczy.