Antyreligijny racjonalizm kojarzy się większości z nas głównie z Wolterem żyjącym jeszcze w XVIII wieku, ale myliłby się ten, kto uznałby, że to już przeżytek. Wręcz przeciwnie. Racjonaliści są dziś coraz bardziej widoczni w toczącej się obecnie w Polsce wojnie światopoglądowej i prezentują się w niej jako rycerze rozumu broniący go przed zabobonami. W ich mniemaniu jest wiele zabobonów, ale główny to przede wszystkim religia objawiona. Rozum nie tylko powinien bronić się przed zabobonem religii objawionej, ale wręcz stanowczo odrzucić ją i wyzwolić się spod jej opresyjnego wpływu. Jednak czy w ogóle da się obronić takie stanowisko? Kto lub co dało racjonalistom mandat do traktowania ich antyreligijnej perspektywy rozumu jako szczególnie uprzywilejowanej? Okazuje się, że nikt i nic. Mamy tu do czynienia z samozwańczym roszczeniem, które arbitralnie powołuje się jedynie na swoje własne widzimisię. Co gorsza, wśród samych filozofów istnieje obecnie dość ożywiony spór o to, jak w ogóle zdefiniować racjonalność i nie mamy żadnych konkretnych ustaleń w tej sprawie. Literatura donosi aż o kilkunastu rożnych propozycjach zdefiniowania racjonalizmu i definicje te nie są zgodne ze sobą. Panuje impas. Niniejsza książka podejmuje apologetyczna polemikę z antyreligijną wizją racjonalizmu.