Przed nami ludzie, którzy nigdy nie weszli do historii.
Teraz po raz pierwszy wychodzą z mroku zapomnienia
Mieszczka Anna Molska odważnie staje przed sędziami i wie, że się nie podda.
Ludwik Skrzetuski tuż przed dokonaniem zajazdu na sąsiada klepie po karku swego wierzchowca i przypomina sobie, jak pierwszy raz ojciec posadził go na konia.
Michał Koźmian zakrwawioną i trzęsącą się dłonią chowa kawałek cukru do kieszeni.
Chłopka Marianna patrzy swoimi modrymi oczami zza kopki siana na pana Walentego Szomańskiego. Powoli dojrzewa między nimi miłość.
Od stawów pełnych ryb nad śląską granicą aż po bezmiar stepu, hen za Chortycę, największą wyspę Dniepru. Od nieba znaczonego mewami ponad bogatym, nadbałtyckim Gdańskiem, poza pełny szarych gołębi stołeczny Kraków, aż ku brzegom Morza Czarnego. Oto Rzeczpospolita Obojga Narodów, wyobrażona, nadwiślańska Sarmacja Polaków, Litwinów, Rusinów i innych nacji, istniejące przez kilkaset lat na równinach Europy środkowej imperium.
Niemal wszyscy są tu uzbrojeni, od szlachcianki i księdza po ostatniego parobka. Życie wisi na włosku i można zginąć każdego dnia.
Jakimś jednak cudem miliony ludzi urodzonych w Polsce sarmackiej między rokiem 1500 a 1800 nie pozabijały się, wytrwały w swej codzienności, dając nam w konsekwencji i życie, i języki, i kulturę.
Jaka była ta Polska naszych przodków? Mateusz Wyżga szuka jej tam, gdzie nikt nie szukał. W tym, co husarz robi, kiedy nie uczestniczy w bitwie, a chłopka, kiedy nie opiekuje się noworodkiem.
Przed nami historia zwykłych ludzi, utkana ze śladów, których nie zatarły upływające wieki.