✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
Miałam niebywały problem z tą książką. Od momentu przeczytania do tego tekstu minęło kilka tygodni, musiałam ją przemyśleć i ułożyć sobie w głowie. Na chłodno, żeby nie napisać tego, co chciałam jakiś czas temu. Dlaczego? Bo pomysł na tę opowieść jest świetny, tylko coś się stało z wykonaniem, o którym dyplomatycznie napiszę, że mnie rozczarowało.
Zacznijmy zatem od pomysłu. Oto bowiem młoda kobieta po przejściach, a dokładniej po zdiagnozowaniu choroby, jej zaleczeniu oraz rozstaniu z życiowym partnerem, który nie udźwignął ciężaru choroby, decyduje się na szybki wyjazd. Taki tam krótki urlop w ciepłych krajach. Kupuje wycieczkę, okazyjnie, a po przyjeździe okazuje się, że jest dokwaterowana do mężczyzny, który ma tak samo na nazwisko. To pewnie dlatego. Mężczyzna z kolei w ostatniej chwili, nie ze swojej winy, zrezygnował ze ślubu. I tak powoli zaczyna się ta urocza historia letniego wypoczynku w przypadkowym, ale dość miłym, towarzystwie.
Potem akcja zwiększa dynamikę, zupełnie jakby powrót do Polski zmuszał czas do nagłego przyspieszenia. I tu się lekko wkurzyłam, ale też mam radę dla autorki albo dla osób, które jej tego nie podpowiedziały: nie warto oszukiwać czytelnika. Szukałam w pamięci ale i w okolicy – schodów, prowadzących do Zamku Ujazdowskiego w Warszawie. Nie znalazłam. Dodatkowo nasza bohaterka zamawia taksówkę i już pół godziny później dojechała do konkretnego hotelu, podanego z nazwy, znajdującego się zresztą w centrum, dokładnie w okolicy Metra Centrum. Droga autorko: pół godziny na pokonanie tej trasy? Serio? Chyba pieszo, a pewnie zostałoby mi kilka minut na szybką kawę na wynos. Niech mi pani uwierzy, w końcu znam Warszawę.
Nie wiem, czy tak samo byli oszukiwani czytelnicy w kontekście Trójmiasta czy Elbląga, ale zdecydowanie nie polecam takiej strategii. Jeśli nam, czytelnikom, coś nie pasuje, to potem widzimy wszystkie takie drobiazgi.
Ale chyba najdziwniejsza wolta, jaką widziałam w książce, to zmiana sposobu narracji mniej więcej po 2/3 treści. O ile wcześniej byłam po prostu uczestnikiem wydarzeń, w których bohaterka brała także udział, o tyle pod koniec… musiałam zmienić sposób myślenia. Bo oto bowiem, zaanonsowana przez autorkę, przemówiła bohaterka, która do końca książki opowiada już tę historię z własnej perspektywy. Dziwne i niepotrzebne.
Spróbuję zatem zebrać te luźne myśli w jedną całość. Pomysł niezły, wykonanie trochę gorsze, ale zupełnie niezrozumiałe jest zmienianie sposobu opowiadania. Nie mogę zatem ze spokojem stwierdzić, że tak, warto tę historię przeczytać, a może wręcz przeciwnie – nie sięgać po nią pod żadnym pozorem. To w sumie ciekawa historia, chociaż do doskonałości ma daleko. Dla mnie – za daleko.