Bronisław Wildstein wraca z nowym błyskotliwym esejem „Opowieść idioty czy ład naturalny”.
Zamknięta w dwunastu rozdziałach refleksja dotyczy współczesnego człowieka oraz fundamentów świata, w którym żyjemy – ktoś mógłby więc stwierdzić: „nic nowego”. Nic bardziej mylnego.
Wildstein wychodzi od opisanej wcześniej kategorii afirmacji, lecz samą konstrukcją „Opowieści idioty…” tworzy nową jakość eseju.
Towarzyszem swoich rozmyślań czyni tym razem Wiliama Shakespeare’a, którego dramaty powracają niczym refren w kolejnych rozdziałach.
Ten powrót do klasyka ma pozwolić na zrozumienie go tak, jak rozumiał siebie, a zarazem skonfrontowanie jego dzieła z naszą odmienną percepcją. Mistrzów – owych olbrzymów, na których ramionach stajemy – jest zresztą w tej książce wielu, autor dba jednak, by namysł nad współczesnością nie był oderwany od różnych rejestrów kultury, i tak na jednej stronie znajdziemy odwołanie do Todda Philipsa, Agnieszki Osieckiej, Samuela Becketta i zespołu Queen.
Równie szeroki jest zakres poruszanych tematów: bioetyka, pycha racjonalizmu i odrzucenie perspektywy religijnej, figura błazna, idea postępu i regresu, alienujący efekt cywilizacji, władza feudalna, barbarzyństwo rewolucji w imię humanizmu.
Doskonale napisany i prowokujący do dyskusji tom jest jednocześnie wielkim hymnem do sztuki, która odsłania naturę rzeczy i ludzkich spraw.