Mów mi Michał. Michał Figurski.
Mam licencje na wszystko. Radio? Proszę bardzo. Gdy mam powiedzieć w porze największej słuchalności ogłaszając zabójcze wyniki wyborów: "Drodzy Panstwo! KURWA MAC!" - nie ma problemu. Zorganizować koncert Perfectu w ścisłym centrum, zakorkować Warszawę o ósmej rano w poniedziałek i dogadać się z policja, zeby przed kamerami skuła Grzegorza Markowskiego? Przyjemność po mojej stronie. Poprowadzić program telewizyjny na zywo w trakcie udaru krwotocznego? Do usług.
To wszystko ja. Taki już jestem.
Tylko ze to pozór. Mam osiemnaście lat, gdy słyszę wyrok: cukrzyca insulinozależna typu 1. Raz waze 63 kilogramy, innym razem 136. Niemal tracę wzrok, a moje ciało się rozpada. Impreza trwa jednak w najlepsze, jutra przecież nie ma! Az w końcu słyszę głos pielegniarki: - Zamknij się wreszcie! Nie jesteś w telewizji!
Nie zyje się dwa razy, a tryb nieśmiertelności się skonczył. W każdej chwili może pojawić się napis GAME OVER.
To moja historia.