Myślenie kreatywne, czyli coś z niczego to książka o tym, jak tworzyć nowe idee z wykorzystaniem prostych sztuczek otwierających nam klapki w głowach. Przeczytamy w niej o tym, jakie są przyczyny porażki geniusza, który chciał w XIX wieku zbudować prawdziwy komputer, oraz o tym, co ma z tym wspólnego system numeryczny, którego używali Majowie. Albo o tym, jak (za wszelką cenę!) nie napisać melodii i odnieść sukces, tak jak udało się to kompozytorom muzyki atonalnej. Albo jak nie zagrać w ogóle ani jednej nuty i zostać współautorem kompozycji, co udało się pewnemu perkusiście zespołu rockowego. Dowiemy się też, czym różni się katoblepas od gryfa, jak wyglądał Jasieński w objęciach chimery oraz co to jest googleinteligencja. W publikacji opisanych jest wiele metod stymulujących kreatywne myślenie, takich jak burza mózgów (ale w wersji, w której nikt, z wyjątkiem moderatora, nie wie, jaki jest jej temat!), imaginowanie (czyli generowanie skojarzeń na podstawie obrazków) lub używanie słów wybranych za pomocą losowania. Są też przedstawione metody twórcze, które porządkują myślenie i chronią uczestników sesji kreatywności przed presją towarzyską, a polegają na noszeniu kolorowych kapeluszy (zob. okładka). Inne pokazują, że anonimowość może być świetnym lekarstwem na brak kreatywności oraz że należy koniecznie korzystać z inspiracji, które są symetryczne pod względem kobiecości i męskości. A co ma gender z tym wspólnego? O tym opowiada cały rozdział