Fragment książki:
Kiedy Wiktoria i Antek dotarli do domu, była tam tylko babcia. Zmęczona upałem czytała książkę w swojej chłodnej, zacienionej sypialni. Rodzice Antka wyszli chwilę wcześniej, żeby odwiedzić ciocię Basię. Trudno byłoby więc o bardziej sprzyjające okoliczności do przeszukania zegara bez wzbudzania podejrzeń. Wiktoria i Antek natychmiast się za to zabrali tak jak wiele razy wcześniej otworzyli przeszklone drzwi małym, złotym kluczykiem. Pod wahadłem, gdzie dziadek zostawiał im czasem swoje drobne podarunki, tym razem nie było niczego.
Czyli nie o to chodzi? westchnął zrezygnowany Antek.
To po co narysował zegar? zirytowała się Wiktoria. Nagle jednak coś przyszło jej do głowy. Położyła dłoń pod wahadłem, tam, gdzie tak wiele razy znajdowała cukierki, kamyki i ptasie pióra. Zaczęła powoli przesuwać palcami po dnie zegara.
Co robisz? zapytał Antek, ale Wiktoria uciszyła go syknięciem. Dopiero po dłuższej chwili odkryła ledwo wyczuwalną, cienką szczelinę. Wsunęła w nią paznokcie i podważyła, a wieko tajnej skrytki otworzyło się z cichym kliknięciem.
O, kurczę szepnął Antek, chociaż zdaniem Wiktorii nie miał się czemu dziwić. Umieszczenie w zegarze ukrytego schowka było przecież bardzo w stylu dziadka. Co tam jest?
Wiktoria bez słowa wyjęła ze skrytki mały pakunek. Już miała rozerwać papier, kiedy zobaczyła umieszczony na nim drobny, wyblakły napis. Tylko jedno słowo. Antek.