✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
Bardzo lubię fantastykę, ale bliżej mi do fantasy niż do naukowego sci-fi. Jednak nie jest mi obca, choć wybiórczo, twórczość Stanisława Lema, Jacka Dukaja, Dana Simmonsa czy Arthura C. Clarke’a.
Polecono mi debiut powieściowy Michała Kłodawskiego o tajemniczym tytule "Bóg Zero Jeden". Jestem świeżo po lekturze i mogę szczerze powiedzieć, że nie było łatwo. Jeżeli ktoś z Was pomyśli, że z debiutantem to taki niedzielny spacerek po obiedzie, to od razu sprowadzam na ziemię. Czytanie, a raczej poznawanie tej powieści jest jak wspinanie się na Kangchenjungę. Ale zaręczam – było warto!
Na początek jednak zerknijcie na okładkę, której autorką jest Joanna Widomska. Cudo po prostu. Przyciąga oko i odnosi się wrażenie, że istota, która na nas z niej spogląda jest Wielka.
JA JESTEM WASZYM BOGIEM. Taki tajemniczy przekaz odebrała ludzkość z układu AR Chimaera. Żeby sprawdzić źródło sygnału zostaje wysłany statek kosmiczny Horyzont. W trakcie podróży ginie kapitan, a okoliczności wskazują na działanie bardzo potężnej obcej inteligencji. Mnożą się pytania, na które trudno znaleźć odpowiedzi. Towarzyszymy egzobiologowi Adrienowi Ashowi, którego po głębszym zastanowieniu trudno nazwać głównym bohaterem.
"Bóg Zero Jeden" to połączenie naukowej precyzji z filozoficzną refleksją. Kłodawski rzetelnie i z dbałością o szczegóły analizuje możliwości ludzkiego poznania, o jego granice, stawia człowieka „naprzeciw” nieznanego, jednocześnie stawiając pytania o jego miejsce. Trudna to powieść, prawdziwe hard science fiction i to naprawdę świetnie napisane. Nie będę udawała mądrzejszej, niż jestem i muszę się przyznać, że dla mnie przynajmniej w połowie średnio, albo niezrozumiała, ale to nie znaczy, że coś jest z nią nie tak. Raczej ze mną. Po prostu za mało czytam sci-fi, oddając się najczęściej fantastyce lżejszej, a nawet na pograniczu z baśnią.
To, że autor interesuje się tą tematyką i podszedł do napisania bardzo poważnie widać na każdej stronie. A dodatkowo konsultował się ze wspierającym pracę astrofizykiem dr hab. Leszkiem Błaszkiewiczem, pracownikiem Katedry Fizyki Relatywistycznej przy Wydziale Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. W ten sposób powstała książka, która jest w każdy możliwy sposób wiarygodna i zgodna z prawdą.
Pewne jest, że Kłodawski czerpał garściami od swoich mentorów, sam przyznaje, że zawsze był pod wrażeniem twórczości Lema i chyba z "Solarisem" faktycznie nasuwają się pewne podobieństwa. Zagłębiając się dalej zauważa się również co nieco z "Odysei kosmicznej" Arthura C. Clarka, ale też nasuną się analogie do dzieł innych autorów.
Wielbiciele science-fiction powinni być zachwyceni, bo oto pojawiła się nowa gwiazda na ich niebie. Patrząc po tym debiucie, jak rewelacyjnie Kłodawski potrafi łączyć z sobą naukę, filozofię i mistycyzm, myślę, że warto obserwować jego kolejne poczynania.
I nawet jeśli wszystkiego nie zrozumiecie (tak, jak ja), to i tak warto przeczytać "Boga Zero Jeden".